„GLIWICKIE METAMORFOZY

Lato z Wędrowcem Gliwickim 2022

Śladami mniej znanych gliwickish cmentarzy
i pozacmentarnych miejsc pochówku cz.I

Marek Klimurczyk

Zdjęcia: Ewa Hordyniak

 

VII.2022

www.gliwiczanie.pl gliwickie_metamorfozy@op.pl  

 

 

Trasa nazwana została  roboczo Śladami mniej znanych gliwickich cmentarzy i pozacmentarnych miejsc pochówków”, ale nazwa i tematyka jest jedynie pretekstem. Pretekstem do spaceru ulicami przepięknego miasta oraz pretekstem do przedstawienia jego frapującej historii; do zastanowienia się nad przeszłością i nie zawsze właściwie dostrzeganym rozwojem Gliwic. Patrzenie na Gliwice przez pryzmat byłych cmentarzy jest nie tylko ciekawe ze względów kulturowych ale zwłaszcza historycznych – najstarsze z nich istniały jeszcze w średniowieczu co pozwala spojrzeć na to jak wyglądało miasto przed wielkimi zmianami po przejściu pod administrację pruską (1740).

Wówczas miasto ograniczało się do śródmieścia w granicach miejskich murów oraz dwu przedmieść: bytomskiego i raciborskiego oba z nich zawierały obiekty sakralne wraz z cmentarzami, o których można już tylko opowiedzieć, ponieważ praktycznie nie ma po nich śladu. Nie ma śladu również po najstarszym cmentarzu w obrębie miejskich murów, przy miejskiej farze. Warto przy tym zwrócić uwagę, że wszystkie cmentarze na terenie Gliwic powstały przed 1945 rokiem (poza dwoma wyjątkami: cmentarzem w Łabędach przy ul. Wrzosowej powstałym „amorzutnie” w styczniu 1945 roku z powodu uszkodzenia mostu nad kanałem a zatwierdzonym urzędowo dopiero uchwałą Prezydium MRN w 1956 roku oraz powstałym w 1951 roku cmentarzem – pomnikiem żołnierzy sowieckich przy ul. Sobieskiego).  Reasumując: odkąd Gliwice znalazły się w granicach Polski więcej cmentarzy zostało tu zlikwidowanych niż powstało - stąd aspekt historyczny wędrówki po cmentarzach (nawet tych istniejących do dziś i czynnych) jest jak najbardziej uzasadniony.

W opracowaniu trasy korzystałem przede wszystkim z pracy Jacka Schmidta „Historia gliwickich cmentarzy” oraz bogatej i wszechstronnej oferty wydawniczej Muzeum w Gliwicach z kapitalną, sztandarową pozycją: „Biografią miasta” Bogusława Tracza na czele.

Trasa podzielona została na dwie części. Spacery odbędędą się: pierwsza część 3-go lipca, a druga 21 sierpnia 2022 roku.

Tutaj zamieszczamy krótki reportaż z pierwszej części – tej, która odbyła się 3 lipca.

Trasa rozpoczęła się oficjalnie o 9:30 na Rynku w Gliwicach, ale chętnych zaprosiliśmy już godzinę wcześniej na Sikornik, na ul. Żurawią naprzeciw wylotu ul. Olchowej.
 
 

Pierwszymi zaprezentowanymi obiektami były mogiły ludności cywilnej zamordowanej w 1945 roku podczas tzw. "wyzwolenia" przez żołnierzy sowieckich, położone w prywatnych ogródkach w obrębie ulicy Olchowej.

Przytoczę na początek dwa teksty źródłowe. Pierwszy to wspomnienia gliwiczanki (do czerwca 1946 roku), pani Marii Niederhofer, przetłumaczone z języka niemieckiego przez pana Edwarda Kandorę, którego skoroszyt tłumaczeń z języka niemieckiego - głównie wspomnień i opracowań spisywanych przez zmuszonych do opuszczenia po 1945 roku Niemców, rodowitych mieszkańców Gliwic - został przez niego przekazany do dyspozycji Stowarzyszeniu Na Rzecz Dziedzictwa Kulturowego Gliwic "Gliwickie Metamorfozy":

"W piątek 26.I.1945 roku wkraczają żołnierze rosyjscy. (...) Nie posiadaliśmy żadnego połączenia z zewnętrznym światem, nie było żadnej ochrony, żadnego prawa, był ogólny chaos. Wciąż wyprowadzano w nocy mężczyzn z ich mieszkań i bez specjalnych powodów rozstrzeliwano ich. Pewnej nocy wyprowadzono, na ul. Rybnickiej, 17 mężczyzn do pobliskiej piaskowni [chodzi o wyrobiska gliny na wysokości skweru i terenu ogródków działkowych między dzisiejszymi budynkami przy Rybnickiej 139 i 141 do obecnej ul. Równej]. Ustawiono ich tam w koło i rostrzelano. Tam znalazły je żony i matki, które o świcie poszukiwały swych mężczyzn. Z krzykiem i płaczem zaniosły następnie swych martwych mężczyzn w stronę swych domów, by następnie pochować ich w masowych grobach w pobliskich ogrodach. (...) Żadna z tych śmiertelnych ofiar nie była obciażona jakimś specjalnym stosunkiem do trzeciej rzeszy, wręcz przeciwnie".

Drugi tekst znajduje się we wspomnianej książce Jacka Schmidta "Historia gliwickich cmentarzy" na str. 54 czytamy: "Wedle relacji ludzi, w rejonie górnej części ul. Rybnickiej zamordowanych zotało [po wkroczeniu Sowietów na teren miasta] 83 mężczyzn, głównie górników, hutników, rencistów oraz jeden urzędnik. Więkaszość z nich została, na przełomie lutego i marca 1954 roku, przewieziona do bezimiennych masowych grobów na różnych cmentarzach. Niektórych zamordowanych, zesztywniałych i pokrzywionych, wyciągały spod stosów innych zamordowanych, w niebezpiecznych warunkach matki, żony i córki. Przewożono ich na małych wózkach czy saniach, niemal pod obstrzałem, podczas trzaskającego mrozu w inne miejsca. Następnie chowały ojców, mężów i synów, wykopując w zmarzniętej ziemi płytkie doły, w przydomowych ogródkach, głównie przy ul. Olchowej. Wśród 4 znanych grobów, tylko jeden (...), w którym pochowany jest Emanuel Kuznik, jest pojedynczy. W drugim pochowani są ojciec i mąż Elżbiety Labisch. (...) W trzecim grobie pochowanych jest 10 mężczyzn. (...) Czwartego przydomowego grobu w tej okolicy nie udało się autorowi odszukać".

Dzięki pomocy pana Jarosława Szerszenia, mieszkańca ul. Olchowej, pasjonata historii, przodownika kolarskiego, V-ce Prezesa Turystycznego Klubu Kolarskiego PTTK im Wł. Huzy w Gliwicach udało się nie tylko zlokalizować trzy zachowane mogiły ale również określić dokładnie miejsce po wspomnianym cztawrtym grobie. Pan Jarosław odnalazł w jednym z numerów półrocznika "CzasyPismo" (r. 2014, nr 2 (6), str. 134-140)  wydawanego przez IPN, artykuł Bogusława Tracza "Na nic zdały się polskie dokumenty. Franciszka Urbańskiego tragicznie przerwana wojenna odyseja". Franciszek Urbański, przedwojenny radca Ministerstwa Skarbu, mieszkaniec Poznania, był pochowany przy Olchowej (wtedy Im Erlengrund Strasse) 78, pod który to adres (na poddasze) trafił z rodziną na początku listopada 1944 roku, poszukując pracy a zginął (jak pisze B. Tracz) wraz z 32 innymi mężczyznami, wyprowadzonymi około godz. 17-tej 21.I. 1945 roku z okolicznych domów i prowadzonymi rzekomo "do sowieckiego komendanta celem złożenia wyjaśnień" a następnie bestialsko zamordowanymi we wspomnianym już rejonie wyrobiska przy Rybnickiej. Ciało Urbańskiego odnalazła jego żona nastepnego ranka i własnoręcznie pochowała w ogrodzie przy posesji 78, który to adres po dwóch dniach wraz z dziećmi opuściła udając się do rodziny w Katowicach. Niezwłocznie podjęła starania by wyjaśnić sytuację i uzyskać u urzędników zgodę na ekshumację ciała męża na cmentarz w Katowicach przy ul. Francuskiej, co ze względu na ocalałe mocne dokumenty zamordowanego urzędnika udało się już w listopadzie 1945 roku. Ślady w archiwum gliwickim dotyczące pochówku Urbańskiego zachowały się jednak niejasne i stąd nieudane poszukiwania Jacka Schmidta.

 
 

Po obejrzeniu wszystkich zachowanych mogił i miejsca po czwartym grobie udajemy się na ul. Ziemowita, gdzie na terenie klasztoru i szpitala Sióstr Boromeuszek znajduje się kolejny obiekt nieformalnego "szlaku pozacmentarnych miejsc pochówków", również związany z tzw. "wyzwoleniem" w 1945 roku, czyli także ofiar sowieckiego terroru.

Jest to podwójny grób księdza Paula Gottschalka oraz znanego lekarza gliwickiego dra Georga Bitty.

Jak pisze Jacek Schmidt obaj zginęli zamordowani przez żołnierzy sowieckich gdy zostali wezwani do śmiertelnie chorej kobiety, jednak tu istnieje pewna sprzeczność w relacjach. Na nagrobku przy nazwisko księdza jako data śmierci figuruje 2.III.1945 roku, natomiast ze wspomnień wymienionej  p. Marii Niederhofer dowiadujemy się, ze była świadkiem śmierci dra Bitty już pomiędzy 26. a 28. stycznia 1945 r. Znany, pochodzący z Bojkowa a mający praktykę przy Górnych Wałów lekarz został zastrzelony podczas opatrywania rannych w pobliżu szpitala mieszczącego się w szkole sióstr zakonnych na rogu obecnej ul. Królowej Bony i Ziemowita. Bezceremonialna egzekucja dokonana na lekarzu na ulicy podczas wykonywania pracy a następnie zakaz ruszania zwłok przez kilka dni mogła być spowodowana tym, ze dr Bitta ubrany był podczas pracy, jak wspomina świadek, w uniform ochrony przeciwlotniczej.
 
 

Przechodzimy ul. Ziemowita w kierunku Rynku gdzie przechodząc obok katedry należy wspomnieć, że do pozacmentarnych miejsc pochówków zaliczyć powinniśmy tereny niektórych kościołów. Kilka z nich zobaczymy w trakcie jednej i drugiej części, o niektórych tylko wspomnimy (np. o kościele pw. Matki Boskiej Częstochowskiej na Trynku). Katedra Piotra i Pawła również skrywa w swym wnętrzu grób (prałata Józefa Jagło) oraz zaprojektowane już w 1998 roku (o czym niewiele osób wie) krypty grzebalne wykonane w ramach przebudowy "Renowacja 2000".

     
 

Następnie udajemy się na Rynek na miejsce oficjalnej zbiórki skąd ruszymy. Jako, że jest to pierwsza wędrówka w tym roku, inaugurację zaszczyciła Pani Prezes Małgosia ;).

 
 
 
   
   
     
 

 Po oficjalnym pstryknięciu zdjęcia zbiorowego udaliśmy się na ulicę Mikołowską przy obecnym kościele obrządku ormiańskiego, Św. Trójcy, gdzi obejrzeliśmy miejsce po jednym z nieistniejących już, zapomnianych cmentarzy.

W okolicy niewielkiej wielkości kościoła brak jakichkolwiek śladów zarówno po istniejącym tu średniowiecznym szpitalu, z którego kaplicą związana jest historia powstania tego kościoła, jak i po przyszpitalnym cmentarzu.

Początek istnienia kaplicy i szpitala pod wezwaniem św. Trójcy oraz św. Marii i św. Bartłomieja to fundacja starosty gliwickiego Michaela Pillicatora oraz jego żony, Doroty, której dokument podpisał i wydał 4 marca 1409 roku w Legnicy książę oleśnicko-kozielski Konrad III Stary, którego Pillicator był najprawdopodobniej nieślubnym dzieckiem. Fundację powiększono o wkład brata Michaela, Johannesa Pillicatora a następnie o kolejne już po śmierci głównego fundatora. Jako, że nie był to szpital w dzisiejszym rozumieniu tego słowa a raczej typowo średniowieczny przytułek dla chorych i starców, istnienie na jego terenie cmentarza można datować od samego początku fundacji, czyli od 1409 roku. Był to jeden z dwóch cmentarzy na przedmieściu bytomskim.

 
     
   
 

 

Jako, że obawialiśmy się upału, w trosce o zdrowie uczestników darowaliśmy sobie wyprawę na tereny Politechniki Śląskiej, więc tylko tutaj napiszemy o co chodziło.

Na ulicy.Bolesława Krzywoustego należy przystanąć  przy dwóch fragmentach trawnika między obecnym kościołem św. Alberta Wielkiego a budynkiem plebanii. Jest tutaj w miejscu, które trudno dokładnie określić kolejne pozacmentarne miejsce pochówku, kolejne związane z tzw. "wyzwoleniem". Obecny kościół był do 1945 roku kaplicą przy konwikcie gimnazjalnym (budynek obecnej kurii) a budynek plebanii willą dyrektora gimnazjum oraz mieszkaniami nauczycieli. W 1945 roku w budynku konwiktu ulokowano jeden ze szpitali dla rannych "wyzwolicieli". Oto co pisze w książce Jacek Schmidt: "Bezimienne i w zasadzie nieznane miejsce pochówku znajduje się także w ogródku przed byłą willą dyrektorską gliwickiego gimnazjum przy ul. Bolesława Krzywoustego, gdzie m.in. spoczęło małżeństwo Drepper. Dyrektor Drepper po usłyszeniu o masowych mordach Sowietów na cywilnych mieszkańcach oraz o gwałtach na kobietach, 29. stycznia 1945 roku popełnił wraz z żoną samobójstwo i ktoś zakopał ciała koło domu. Jako, ze wojska sowieckie natychmiast zaęły budynki gimnazjum na szpitale wojskowe (obecna kuria biskupia oraz wydziały Politechniki), nakazano zrazu zwłoki zmarłych rannych w tym największym z trzech szpitali zagrzebać wzdłuż skwerku przy obecnym kościele św. Michała, blisko małżeństwa Drepperów. Wprawdzie w 1946 roku zwłoki ekshumowano przeniesiono na cmentarz przy ul. Wieczorka [ob. Pl. Mickiewicza], gdy jednak natrafiono na zwłoki dyrektora i jego żony, kazano je ponownie zasypać".

Drugie miejsce na terenie Politechniki to  Wydział Inżynierii Środowiska i Energetyki Politechniki Śląskiej w Gliwicach przy  ul. Konarskiego 22.

W okresie, gdy w gmachu mieścił się radziecki szpital wojskowy, ze względu na zgon dużej części ciężko rannych żołnierzy ich ciała zostały ułożone w baseniku w przyziemiu szkoły i przysypane ziemią. Był to pochówek tymczasowy - zwłoki miały być docelowo przeniesione w inne miejsce, do tworzonego zbiorowego Cmentarza Żołnierzy Radzieckich istniejącego do dziś. Gdy jednak porządkowano dokumenty i dokonywano w mieście licznych ekshumacji okazało się, że miejsce to zalane jest już betonem i są tam położone kafelki, a całość wraz z wyremontowaną salą gimnastyczną służy już studentom Politechniki. Po przebudowie zaplecza sportowego nie potrafiono nawet wspomnianego baseniku zlokalizować...  Jak pisze Jacek Schmidt: "Nigdy też nie słyszano o jakiejkolwiek ekshumacji zmarłych. Nie po żołniersku ich pochowano".

 
  Tyle o Politechnice. A my udajemy się pod

kościół pw. św. Barbary, obecnie garnizonowy, dawniej ewangelicki, założony jako świątynia katolicka.

Tuż obok obecnej murowanej świątyni (od 1945 roku przejętej przez władze wojskowe) znajduje się trawnik z kamienną, pamiątkową kapliczką w formie krzyża. Określa ona miejsce gdzie do 1860 roku stał ołtarz w prezbiterium dawnego, drewnianego kościoła św. Barbary, który powstał na przedmieściu bytomskim, tuż przy przeprawie przez rozlewiska Kłodnicy, jeszcze przed 1482 rokiem. Od chwili oficjalnego uznania parafii ewangelickiej w Gliwicach, czyli od 14.IX.1809 roku w tej jednonawowej, niewielkiej, skromnie wyposażonej świątyni odbywały się nabożeństwa zarówno katolickie jak i ewangelickie. Obiekt wyburzono wkrótce po uroczystym poświęceniu w dniu 1.XI.1859 roku nowego, murowanego w stylu neoromańskim, poświęconego już wyłącznie ewangelikom kościoła. Jednocześnie zlikwidowano tu przykościelny cmentarz, drugi na przedmieściu bytomskim. Warto dodać, że wyposażenie drewnianego kościoła ocalało do dziś w innym miejscu, przeniesiono je do kaplicy św. Józefa w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego już w 1815 roku. Nawiasem mówiąc od tej pory kaplicę nazwano św. Barbary a figura dawnego patrona "wędrowała" latami po całej świątyni. Pod ten obiekt również podejdziemy podczas spaceru.

 
     
   
     
  Następnie maszerujemy do parku Chopina.

Tu znajduje się ostatni obiekt wchodzący w skład nieformalnego "szlaku pozacmentarnych miejsc pochówków". Jedyny niezwiązany z tzw. "wyzwoleniem", jednak niezmiernie ciekawy i bardzo mało, niestety, znany.

Niewielkie wzniesienie na trawniku skrywa do dziś prochy 65. żołnierzy poległych w wojnie francusko-pruskiej w 1813 roku.

 
     
   
   
     
 

Pierwszy cmentarz - mauzoleum powstał na terenie zwanym "auf dem Sande", czyli w okolicy obenej ul Na Piasku i w pobliżu starego cmentarza żydowskiego. Do 1846 roku otoczony był drewnianym płotem, a opiekę nad pomnikiem zorganizowali gliwiccy hutnicy, którzy również ustawili tam żelazny krzyż. Król pruski Fryderyk Wilhelm IV po wizycie w Gliwicach 20.X.1846 obejrzał na terenie huty model śpiącego (umierającego) lwa, który Theodor Kalide modelował dla grobowca generała Scharnhorsta w Berlinie - model ten w trzech różnych rozmiarach znalazł się w ofercie odlewni gliwickiej i będący pod jego wrażeniem król przeznaczył 100 talarów na zakup jednego z modeli i wykonanie pomnika na żołnierskim cmentarzu. Staraniem kombatantów doprowadzono do powstania fundacji, zaprojektowania pomnika i uroczyście poświęcono go 15.X.1849 roku. W wyniku sprzedania parceli przy ul. Na Piasku kolei, ozdobiony rzeźbą śpiącego lwa cmentarz – mauzoleum przeniesiono wraz z pomnikiem w roku 1890 do Miejskiego Parku, czyli w obecne miejsce. Pomnik upamiętniał 65. żołnierzy, uczestników wojen napoleońskich poległych w bitwach lub zmarłych w gliwickich szpitalach na skutek wojennych ran (36, reszta na tyfus i z wyczerpania). Został rozebrany w 1945 roku. Co ciekawe, ciała żołnierzy zostały ekshumowane tylko raz, podczas przenoszenia cmentarza, tak więc zmarli żołnierze nadal spoczywają na terenie parku. Żenujące jest nieoznakowane w żaden miejsce spoczynku żołnierzy, w żaden sposób niewytłumaczalny w obecnych czasach brak poszanowania dla historii miasta.

A my przez stare miasto dreptamy na pl. Wszystkich Świętych.

Znajdujący się tu halowy gotycki kościół parafialny pw. Wszystkich Świętych stoi od setek lat na miejscu najstarszej świątyni na terenie miasta, farnego kościoła o którym najstarsza pisemna wzmianka nosi datę 11.XI.1279 r., a powstanie jej wiąże się ściśle z lokacją miasta.

Stoimy na placu, na którym do początku XIX wieku istniał cmentarz parafialny, jedyny w obrębie miejskich murów. Po raz pierwszy istnienie cmentarza wspomina dokument z 1679 roku, a pierwszą księgę zmarłych założono w roku 1635. Nekropolia otoczona była wysokim kamiennym murem. Na początku XXI wieku teren cmentarza został gruntownie przebadany. Archeolodzy wyróżnili w jego terenie 163 groby i zidentyfikowali 254 pochówki. Przy okazji odkryto liczne fragmenty ceramiki, elementy stroju, monety oraz przedmioty kultu (medaliki, krzyżyki, paciorki różańca, relikwiarz).

Warto wspomnieć też w tym miejscu o istniejących tu obszernych kryptach zmarłych zasłużonych mieszczan, urzędników i księży. Krypty zamurowano po ich splądrowaniu w 1945 roku.

 

 
   
     
  Ze skwerku mamy widok na plac Mickiewicza.

W 1947 roku utworzono na pustym placu powstałym po wyburzeniu zabudowań kompleksu rozrywkowego "Stadtgarten", przekształconego później w kino "Capitol", cmentarz poległych żołnierzy Armii Czerwonej. Największy w mieście, bo było takich obiektów więcej. Cmentarz od początku miał charakter prowizoryczny a miasto szukało miejsca na zbiorowy cmentarz - pomnik. Miejsce takie znaleziono w końcu na Placu Grunwaldzkim, projekt mauzoleum zlecono niemieckiemu architektowi pozostałemu w Gliwicach i prowadzącego tu do śmierci pracownię, Walterowi Skubelli, autorowi również tzw. Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej na obecnym Placu Piłsudskiego - oba projekty były dla niego zleceniem przetrwania: w zamian za wywiązanie się z obu projektów zyskał względny spokój, na obcej już ziemi, wraz z rodziną. Po ekshumacji zwłok żołnierzy sowieckich w 1951 r. na placu najpierw ustawiono kamień granitowy "Gliwice wrócone Macierzy", który po przeniesieniu pod Zamek Piastowski (gdzie po kilkukrotnej wędrówce stoi do dziś) zastąpiono w 1957 roku pomnikiem wieszcza.

 
  Tutaj następuje kolejny skrót - nie lecimy na cmentarz Żołnierzy Radzieckich tylko sobie o nim opowiedzieliśmy.

Cmentarz ten utworzono w 1951 roku. Przeniesiono tu ekshumowane zwłoki żołnierzy z większych i mniejszych cmentarzy rozsianych po terenie miasta. Największym z nich był wspomniany chwilę wcześniej cmentarz z 1947 roku na obecnym Placu Mickiewicza, który pełnił funkcję obiektu prowizorycznego. Właściwym obiektem stał się właśnie ten z rozmachem zaprojektowany cmentarz-pomnik. Oprócz ogromnej ilości pojedynczych grobów znajduje się tutaj pomnik wdzięczności i kilka mogił zbiorowych.

My natomiast spacerkiem idziemy przez ul. Wieczorka (nie uznaję nowej nazwy - E.H.) pod kościół pw. Podniesienia Św. Krzyża

W miejscu obecnego kościoła, przy głównym rozwidleniu dróg przedmieścia raciborskiego, od XIV wieku stał murowany krzyż przydrożny z wizerunkiem cierpiącego Chrystusa wspomniany w dokumencie z 1409 roku. Pierwszy drewniany kościół w tym miejscu wspomniany jest w roku 1516. W latach 1612-1614 osiedli tutaj ojcowie franciszkanie, sprowadzeni głównie z Ołomuńca. Wtedy powstaje tu pierwszy, również drewniany klasztor. Po pożarze 10.X.1677 r. odbudowano budynki jako murowane.

W ciągu następnych pięciu lat następuje odbudowa klasztoru i kościoła przy wydatnej pomocy jego dobrodziejów – między innymi znanej z poprzednich eksploracji rodziny hrabiów von Welczek, którzy w 1690 roku fundują kaplicę Św. Józefa – do dziś istniejącą, ale jako Św. Barbary... Stało się tak ponieważ kościół zdecydował się przejąć wyposażenie kościoła (kaplicy) Św. Barbary, którą oddały Gliwice w użytkowanie Ewangelikom, a ci, jak wiadomo nie potrzebowali bogatego wystroju wnętrza. Stało się to w 1815 r. W wyniku zmiany patrona figura Św. Józefa z kaplicy zaczęła „wędrować” po całym kościele, klasztorze, zakrystii, aż wreszcie dopiero w 1998 r. zakrystian br. Antoni Serwatka sporządził odpowiednią konsolę, na której umieścił figurę przy wejściu do kaplicy Serca Jezusowego z nawy głównej. Wracając do Welczków: pod kaplicą umiejscowiono kryptę, w której chowano zasłużonych dobrodziejów. Kryptę zlikwidowano przy przebudowie kościoła przez Redemptorystów w latach 1924-1926. Dwa barokowe epitafia: Jana Welczka i Michała Czarneckiego umieszczono w prezbiterium, a Leopolda Paczyńskiego w kaplicy Św. Barbary. W części krypty bezpośrednio pod kaplicą dziś umieszczona jest kotłownia, zaś pozostała część po reszcze krypt przebudowano na "Kaplicę Pojednania" wg projektu Franciszka Stefana Maurera.

Wracając do epitafiów warto zaznaczyć, że wewnątrz kościoła znajduje się najliczniejsza na Ziemi Gliwickiej zachowana grupa zabytków epigraficznych.

Są to:

W kaplicy:

barokowe epitafium o wymiarach 77x105 cm., z czarnego marmuru. Ufundowane, jak głosi rozbudowana inskrypcja wykonana kapitałą humanistyczną, przez Franciszka Alberta hrabiego Tęczyńskiego dla złożonych tu prochów kanclerza księstwa opolsko- raciborskiego, hrabiego Leopolda Alberta Paczyńskiego z Tęczyńskich, zmarłego w 1706 roku w wieku 66 lat i 6 miesięcy.

W prezbiterium:

pierwsze, siedemnastowieczne, o wymiarach 56x50 cm (płyta: 50x43 cm), wykonane z dębnickiego czarnego marmuru zostało postawione Michałowi Czarneckiemu, kanonikowi katedralnemu krakowskiemu, zmarłemu w 1716 roku w wieku 65 lat. Fundatorem był Jerzy Mieroszewski, kanonik krakowski, prepozyt mysłowicki. Inskrypcję wykonano minuskułą barokową w jednym z krakowskich warsztatów kamieniarskich.

oraz najbardziej rozbudowany w formie nagrobek hrabiego Jana Welczka, doradcy cesarsko-królewskiego, kanclerza księstwa opolsko-raciborskiego. Wykonany z piaskowca i marmuru nagrobek został postawiony przez synów hrabiego: Franciszka – kanclerza wrocławskiego, Krzysztofa – sędziego ziemskiego w Pszczynie oraz Jerzego – kanclerza księstwa opolsko-raciborskiego. Jan Welczek zmarł w 1670 roku o czym informuje data zawarta w chronogramie pierwszej inskrypcji. Poniżej chronogramu umieszczono kolejny napis, który określa wiek zmarłego oraz prośbę o modlitwy: AETATIS svae.LXXX.VIII; ORATE PRO EO. W dolnej części nagrobka, pod płaskorzeźbą przedstawiającą zmarłego klęczącego z różańcem, umieszczony jest parapet z piaskowca, a pod nim marmurowa tablica inskrypcyjna o wymiarach 125x12 cm informująca o piastowanych godnościach. Na parapecie umieszczono imiona fundatorów nagrobka wraz z nazwami piastowanych przez nich urzędów. Na samej górze nagrobka umieszczono herb rodu von Welczek.

 
   
     
  Parę kroków dalej wchodzimy na teren dawnego szpitala zakaźnego.

Tu obejrzymy miejsce po tzw. Cmentarzu Przyklasztornym.

To wyjątkowo ważne miejsce w historii gliwickich (i nie tylko) cmentarzy. Wiąże się z wielkimi zmianami w kulturze i obyczajowości w końcu XVIII w. na terenie całej Europy ze szczególnym uwzględnieniem względów higienicznych: wszystkie kraje rozpoczęły proces likwidacji cmentarzy przykościelnych i innych znajdujących się w centrach miast. Proces trwał dość długo, gdyż musiano stworzyć nowe regulacje prawne pozwalające na otwieranie nekropolii z dala od centrów miast. Np. rozwiązaniem o charakterze ogólnopolskim było wydanie przez Komisję Policji Obojga Narodów 18. lutego 1792 roku "Uniwersału do Miast Wolnych względem cmentarzy i szlachtuzów". Na terenie monarchii austriackiej cesarz Józef II wydaje słynny dekret o likwidacji cmentarzy 23. sierpnia 1784, a na terenie Galicji niższe władze administracyjne uściśliły termin likwidacji dekretem z 9. września 1784 r. wydanym przez namiestnika Galicji hr. Brigido.

Na terenie Gliwic zmarłych miano chować poza murami miast zgodnie z zarządzeniem króla Fryderyka Wielkiego z 28.XI. 1776 r.. Zgodnie z tym rozporządzeniem oraz z powodu braku miejsca w śródmieściu rozpoczęto od 1781 roku starania o założenie nowego cmentarza poza miastem.

Ostatecznie udało się to w 1792 roku właśnie na parceli klasztoru oo. franciszkanów, na której części stoi dziś budynek Domu Starców (dawniej szpital zakaźny). Teren ogrodzono drewnianym płotem. Z powodu przepełnienia i niemożności poszerzenia powierzchni cmentarza (m.in. z powodu budowy szpitala) zaprzestano tworzenia nowych miejsc pochówków w 1857 roku a całkowicie zamknięto nekropolię w 1902 roku kiedy też rozpoczęto przenoszenie wybranych grobów na cmentarz tzw. Starokozielski, o którym za chwilę. Najbardziej bulwersujące w historii tego cmentarza jest to, że bezceremonialną likwidację istniejących, nie rzucających się zbytnio w oczy, urokliwych nagrobków, które przetrwały wojny i inne liczne zawieruchy dziejowe, dokonano za pomocą ciężkiego sprzętu budowlanego na przełomie lat 60-tych i 70-tych XX w. mimo licznych protestów Gliwiczan.

 
 

Ocalałą pamiątką po tym cmentarzu jest, niegdyś położona w jego centralnym punkcie, niedawno odnowiona, tzw. kaplica Gallich, pamiątka po jednym z najznamienitszych i najbardziej majętnych rodów mieszczan gliwickich, pochodzących z Włoch, zasiedziałych w mieście od wielu generacji.  Kronika Rady Miejskiej Gliwic z 1. lutego 1744 roku wspomina: "kupców jest w mieście czterech - jeden Włoch Jan Galli, który przyprawami i winem - zakupowanymi w Prudniku - handluje i posiada wyszynk wina, jednego handlarza suknem Franciszka Folteka oraz obu Żydów - kramarzy Józefa Hirschela i Jakuba Loebela, którzy przyprawami, skórą, lnem itp. handlują". Wspomniany Jan Galli był jeszcze pochowany w rodzinnym grobowcu na cmentarzu przy farze, natomiast jego syn, Bartłomiej, m.in. jeden z fundatorów przebudowy klasztoru Franciszkanów, był pierwszym z rodu, którego ciało spoczęło w krypcie w centralnym punkcie cmentarza przyklasztornego. Na tej krypcie, około 1800 r. syn Bartłomieja, Franciszek, gliwicki kupiec i przemysłowiec, stawia pierwszą kaplicę, na rzucie prostokąta, którą wkrótce przekazuje miastu. Warto zatrzymać się przy Franciszku by wspomnieć, że jego córka, Helena (21.5.1784 - 11.12.1859) w dniu 26.6.1804 wzięła ślub ze słynnym Szkotem Johnem Baildonem (11.12.1772 - 7.8.1846), arcyważnej dla rozwoju Gliwic postaci, o której szerzej opowiemy w drugiej części wycieczki w sierpniu. Co do kaplicy to obecny kształt zawdzięcza przebudowie, w stylu neogotyckim, z 1909 roku dokonanej z fundacji najmłodszego syna Johna Baildona, Artura.

 
     
   
     
  Zostawiamy za sobą kaplicę i idziemy na teren tzw. Parku Przyjaźni, miejsca po zlikwidowanym ponad dziewięciohektarowym  cmentarzu zwanym "Starokozielskim".

Założony na terenie zakupionym wkrótce po przepełnieniu terenu "cmentarza przyklasztornego", poświęconym jesienią 1858 r. przez dziekana Kűhna,. Pierwszy pogrzeb odbył się 10. stycznia 1859 roku. Do 1885 roku był to jedyny cmentarz miejski. Wskutek rozwoju miasta, po otwarciu 1 października 1884 roku Cmentarza Lipowego, nastąpiła rejonizacja mieszkańców między te dwa cmentarze. Cmentarz zamknięto (zaprzestano grzebania zmarłych) w 1923 roku; wkrótce, na wiosnę 1924, jego rolę przejął Cmentarz Centralny. Ostatnie pochówki, po długiej przerwie, odbyły się tutaj na początku lat 50-tych XX w. Nekropolię, mimo oficjalnego dokumentu wydanego przez Miejską Radę Narodową w Gliwicach z 12. grudnia 1950 roku, mówiącego o konieczności zachowania tego cmentarza ze względów historycznych i politycznych, w 1982 roku ówczesny prezydent miasta nakazał zlikwidować, osobiście wydając opinię o "nieposiadaniu przez cmentarz żadnej wartości historycznej, archeologicznej ani artystycznej". W stanie wojennym to wystarczyło by cmentarz zrównać z ziemią i założyć park z alejkami, placami zabaw itp.

Pozostałości po "wychodzących" (zwłaszcza co roku wiosną) nagrobkach  obejrzymy nawet nie wchodząc zbytnio w głąb parku.

 

 
   
   
     
 

Wartym obiektem do obejrzenia jest, niezwykle istotny w aspekcie historycznym,

 pomnik żołnierzy francuskich postawiony w 1966 roku na miejscu zlikwidowanego niewielkiego pomnika zabranego przez Francuzów jeszcze w 1922 roku podczas... ekshumacji zwłok żołnierzy przewiezionych do ojczyzny. Od razu dodajmy, że nie wszystkich: nie zabrano ciał 9-ciu żołnierzy, zmarłych na tyfus, których groby były rozsiane po całym terenie nekropolii. Ich groby nigdy nie zostały odszukane i pozostały bezimienne aż do zrównania z ziemią, wraz i innymi, w 1982 roku. W miejscu pomnika, do czasów ekshumacji, znajdował się wspólny grób posiadający rangę Cmentarza Żołnierskiego żołnierzy francuskich przebywających w Gliwicach w okresie plebiscytu, kiedy to miasto było siedzibą naczelnego dowództwa wojsk sojuszniczych. Najwięcej żołnierzy zginęło w zamachu bombowym dokonanym na terenie Cmentarza Hutniczego (dotrzemy do niego w drugiej części wycieczki, w sierpniu) w kwietniu 1922 roku. Podobny atak na żołnierzy należących do 46 Dywizji Strzelców Alpejskich miał miejsce wcześniej, w lutym tego samego roku w Szobiszowicach. Natomiast jako jeden z pierwszych spoczął w tym miejscu, zamordowany 4. lipca 1921 roku, przed kasynem w Bytomiu, wybitnie zasłużony w czasie I Wojny Światowej, stojący na czele 27. batalionu Dywizji Strzelców Alpejskich, major wojska francuskiego Bernard Montalegre.
 
     
   
   
     
 

Drugim obiektem wartym obejrzenia jest częściowo zachowana grupa okazałych nagrobków gliwickich przemysłowców, wśród których wyróżnia się grobowic Hegenscheidtów. Tu warto opowiedzieć o jednym z niemieckich rzeźbiarzy, Johannesie Boese (Böse).

Urodzony 27 grudnia 1856 w Ostrogu (obecnie Racibórz), zmarły 20 kwietnia 1917 w Berlinie.

Zanim wstąpił do berlińskiej Akademii Sztuki w 1877 roku i pozostał berlińczykiem do śmierci, był przez krótki okres... gliwiczaninem! Uczęszczał do szkoły rzemieślniczej, Königliche Provinzial-Gewerbeschule zu Gleiwitz, której budynek to obecne V Liceum Ogólnokształcące przy Górnych Wałów/róg Zygmunta Starego. Związki z Gliwicami starał się rzeźbiarz utrzymywać przez całe swe berlińskie lata. W Gliwicach mieszkała część jego rodziny, dokładnie bratanica. Stąd też jego liczne udziały w konkursach na różne rzeźby i pomniki stawiane przez nasze miasto. Niestety bez powodzenia. Boese miał też w roku 1897 "zaklepane" (bez przeprowadzania konkursu!) zlecenie na wykonanie pomnika cesarza Wilhelma I (Kaiser-Wilhelm-Denkmal), który miał stanąć w Parku Miejskim u wylotu obecnej ulicy Barlickiego. Jednak z wielu powodów do budowy monumentu nie doszło.
 
     
   
     
 

Znajduje się w Gliwicach zatem tylko jedno jego dzieło:

Figura Industrii z grobowca rodziny Hegenscheidtów na Cmentarzu Starokozielskim w Gliwicach, dzisiaj na terenie GZUT-u, gdzie trafiła w latach 70-tych po zrzuceniu z grobowca, w celu kradzieży, przez nieznanych sprawców... Jest doskonale widoczna od strony ulic Wincentego Pola/Robotniczej. Datowana na 1892 rok.

 
     
     
     
 

Jako pierwszy w tym grobowcu pochowany został Carl August Wilhelm Hegenscheidt (najczęściej używał trzeciego imienia), wybitny budowniczy górnośląskiego przemysłu przybyły w 1852 roku do Gliwic z Westfalii, gdzie w Altenie urodził się 9 października 1823 roku. Zmarł po ciężkiej chorobie 1 marca 1891 roku. Warto dodać, że był współtwórcą szkoły, którą ukończył twórca "Industrii"; był także fundatorem stypendium dla jej uczniów.

Dostęp do grupy zabytkowych nagrobków jest utrudniony z powodu ogrodzenia terenu przez administratora części terenu, proboszcza parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, powstałej 1. lipca 2004 roku, po przeniesieniu drewnianego kościoła z terenu Cmentarza Centralnego, z którego założeniem związane jest przeniesienie tego kościoła z Zębowic koło Olesna.
Skoro mowa o Cmentarzu Centralnym - to właśnie tam się udajemy.
 
  Pierwszy pochówek na cmentarzu odbył się 23. kwietnia 1924 roku. Cmentarz oficjalnie był wielowyznaniowy, komunalny. Katolicy oficjalnie poświęcili cmentarz 6.10.1924 a ewangelicy po 6 dniach. Dom Przedpogrzebowy poświęcono 8.10.1924 r. 7.6.1926 roku poświęcono grupę ukrzyżowania autorstwa Paula Ondruscha. A 30.10.1926 roku odbyło się pierwsze nabożeństwo w przeniesionym tu wspomnianym (i obejrzanym wcześniej) kościele drewnianym. Historia kościoła i jego przenosin z Zębowic do Gliwic opisana jest doskonale w kilku artykułach, z których polecam zwłaszcza: Zdzisław Jedynak "Dzieje drewnianego kościoła z Zębowic znajdującego się obecnie na Cmentarzu w Gliwicach" (w: "Rocznik Muzeum w Gliwicach Tom III", Gliwice 1990), Dagmara Kobyłecka "Drewniany kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Gliwicach, jego historia i współczesność" (w: "Rocznik Muzeum w Gliwicach Tom XIX", Gliwice 2004), Dagmara Kozaczka "Historia kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny" (w: Gliwice znane i nieznane Tom I, Gliwice 2006), Beata i Paweł Pomykalscy "Sekrety Gliwic" (Łódź 2018). Obecny budynek kościoła, z dębu i sosny, wzniesiono w 1447 lub 1493 r., przebudowano w XVII w. i dobudowano wieżę w 1777. W latach 1910 - 1911 rozpoczęto we wsi budowę nowej, murowanej świątyni. W 1922 roku zamieszczono ogłoszenie o wystawieniu starego, lecz zadbanego, kościoła na sprzedaż. Do przenosin ostatecznie doszło w 1925 roku. Wszystkie źródła wspominają, że oprócz kościoła i jego wyposażenia przeniesiono w specjalnie przygotowane krypty trumny ze szczątkami dawnych zębowickich fundatorów. Co ciekawe Kobyłecka powołuje się odnośnikiem do artykułu Jedynaka a nazwiska podaje w zupełnie innym brzmieniu. U Kobyłeckiej są to rodziny: Walhoffen, Sondern i Blonkowski, a u Jedynaka są to rodziny: von Wallhofen, von Sodern i Banowskich. Ostatecznie po weryfikacji na stronach historii Zębowic trafiłem na dwa z wymienionych nazwisk: Wallhofena i Blonkowskich, wśród których byli, co ciekawe, i katolicy i ewangelicy. Ze względu na zły stan techniczny i zagrożenie dla użytkowników obiekt został wyłączony z użytkowania pod koniec lat 70-tych XX w. Do 1989 roku obiekt był nieużytkowany i niszczał. Następnie do 1992 r. sporządzono inwentaryzację obiektu i poddano go rozbiórce. Teren pod kościół na dawnym cmentarzu "Starokozielskim" zaczęto przygotowywać dopiero w 1997 roku, co spowodowało degradację ponad 70% dawnych elementów konstrukcyjnych. Sprowadzono drewno ze Szwajcarii oraz sosny z Gór Świętokrzyskich. Poświęcenie zrekonstruowanego kościoła nastąpiło 15. sierpnia 2000 r. Nigdzie, w żadnym opracowaniu nie wspomina się o przenosinach krypty - temat szczątków fundatorów w ogóle nie jest poruszany. W miejscu usytuowania kościoła na Cm. Centralnym znajduje się trawnik z ustawionym centralnie dużym krzyżem. Czy zatem nadal trawnik skrywa szczątki dawnych fundatorów? Rzecz jest do zbadania, należy brać to pod uwagę. Jednakże ja, tropiąc historię kościoła trafiłem w sieci na fragment historii Zębowic gdzie jeden z miejscowych pedagogów opisując obecne otoczenie kościoła wskazuje na niewielkie, porosłe trawą wzniesienie, jak twierdzi kryjące pozostałości krypty, a w innym artykule napisano wyraźnie że w Zębowicach "podziemia z trumnami dziedziców i proboszczów zostały zamurowane i przysypane ziemią". Zatem, być może, do wspomnianych w niemieckiej prasie przenosin krypt wcale nie doszło?...  
     
   
   
     
  Zanim zakończyliśmy wyprawę, na Cmentarzu Centralnym warto jeszcze pokazać jedną ciekawą rzecz - jest to, moim zdaniem, największa granda i afera związana z opisanym przez Jacka Schmidta przypadkiem kradzieży fragmentu płyty nagrobnej z obejrzanego wcześniej grobowca Hegenscheidta. Pomnik ulokowano na grobie położonym w "alei zasłużonych". Grób, obecnie nieopisany, kryje szczątki tajemniczej postaci działacza partyjnego, którego - jak pisze Schmidt "prawdziwego biogramu jak dotąd nikt nie odważył się opublikować". Nikt też przez lata nie czyni żadnego ruchu by wyjaśnić tę sytuację. Schmidt dowiódł prywatnym śledztwem prawdziwości zarzutu kradzieży płyty. Zidentyfikował miejsce po kradzieży. Powiadomił wielokrotnie wszystkie miejskie władze o zaistniałej sytuacji. Wszystko na nic. Stan ten trwa do dziś. Jedynym ruchem ze strony miasta (?) jest usunięcie z płyty odlewu - plakiety z imieniem i nazwiskiem zmarłego oraz wymienieniem jego funkcji i "zasług".  Tu przedstawię tylko zamieszczony w książce Bogusława Tracza "Trzecia dekada Gliwice 1971-1981" (Katowice 2009) fragment artykułu z Nowin Gliwickich (nr 5 z 30.I1972) pt. "Ostatnia droga wiodła ulicami Gliwic" opisującym pogrzeb tej postaci, która doczekała się w mieście własnej ulicy (obecnie Granitowa): "24. stycznia 1972 r. na Cmentarzu Centralnym przy ul. Kozielskiej pochowano długoletniego sekretarza Komitetu Powiatowego PZPR w Gliwicach, ambasadora PRL w Maroku (...). Uroczystościom pogrzebowym nadano charakter obrzędu państwowego. Do godziny 13.00 trumnę z ciałem zmarłego wystawiono w sali posiedzeń Miejskiej Rady Narodowej, gdzie wartę honorową pełnili przedstawiciele władz, delegaci zakładów pracy i młodzież. O godz. 15.00 straż przy trumnie zaciągnęli członkowie kierownictwa Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach, na czele ze Zdzisławem Grudniem. Przy dźwiękach marsza żałobnego Fryderyka Chopina wiceminister spraw zagranicznych Józef Czyrek udekorował trumnę Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Następnie kondukt pogrzebowy wyruszył w kierunku cmentarza Centralnego. Pożegnalne przemówienia wygłosili m.in. Zdzisław Grudzień i Józef Czyrek. Trumnę opuszczono do ziemi przy dźwiękach "Międzynarodówki" ".
 
   
     
   
  I na tym zakończyła się część pierwsza wyprawy Śladami mniej znanych gliwickich cmentarzy i pozacmentarnych miejsc pochówku. Dziękujemy, że przyszliście, że interesujecie się historią naszego miasta – Gliwic. I oczywiście zapraszamy na drugą część wyprawy po cmentarzach i nie tylko – w niedzielę 21 sierpnia.