|
Żeby nie narażać się na hałas drażniący uszy na plac
wybraliśmy się dopiero kwadrans przed północą. Wyraźnie większość
gliwiczan również właściwie odczytała anonse prasowe - plac był prawie
pusty, z niewielką grupką młodzieży stojącą pod samą sceną, na której
zapowiedziany DJ puszczał coś, co on uważa za muzykę....
|
|
|
|
Ani na ścianie budynku wydz. górniczego, ani na scenie
nie było ŻADNEGO zegara, byliśmy zdani na prowadzącego, który
zachowywał się jakby nie miał zegarka, a ludzie pod sceną mu
przeszkadzali - odzywał się co jakiś czas, nie pilnował czasu, jak było
7 min do północy stwierdził, że "och, do północy już około 4 minut",
następnie zamilkł, zajęty pogaduchami z kimś na scenie, i nagle sobie
przypomniał, że to Sylwester i pospiesznie zawołal " och to już
4..3...2..1... północ"...
Złożyliśmy sobie z mężem i kilkoma osobami stojącymi wokół nas
życzenia, a na niebie zaczął się pokaz sztucznych ogni. Niestety ten
debil sterujący światłami ze sceny uznał że najlepiej w tym momencie
świcić ludziom po oczach - jeździł światłem wszystkich
reflektorów dokładnie po oczach zgromadzonego tłumu, co skutecznie
uniemożliwiało obserwowanie pokazu. Po jakimś czasie chyba dotarły do
niego okrzyki protestu i przestał nam blindzić po oczach.
|
|
|