SYLWESTER 2007

Jestem przerażona jak często robię te króciutkie sprawozdania z placu Krakowskiego. Czy tylko mnie  się wydaje, że te Sylwestry są coraz bliżej siebie, a czas pomiędzy nimi skraca się radykalnie??!!
Ale wróćmy do meritum. Nie wiem jak skomentować to, co w tym roku zrobił Urząd Miejski. Wiecie co zrobił?  Wypiął się na nas - mieszkańców Gliwic. Na placu Krakowskim, ani w innym miejscu miasta nie działo się NIC. Zupełnie kompletnie NIC. Koleżanka natknęła się gdzieś na tłumaczenia przedstawicielki UM, że nie będzie imprezy sylwestrowej na placu, bo koszt takiej imprezy jest równy kosztowi dwóch imprez zorganizowanych w innych terminach. Nie wiem co to za ............. się wypowiedziała, na szczęście nie znam jej nazwiska, bo odpowiadałabym za obrazę. Czy babie do głowy nie przyszło, że inne terminy nas nie interesują? Że Sylwester jest jeden w roku i to w konkretnym dniu i zamiana go na "imprezę w innym terminie" jest tak głupawe, że aż się nie chce gadać.
Inna sprawa, że ja osobiście uważam, iż jest to zwykłe mydlenie oczu i gadanie czegokolwiek tylko po to, aby ukryć fakt, że UM utopił wszystkie piniądze w morzu. Nasze urzędasy na chorą, idiotyczną, niepotrzebną i kompletnie nieprzemyślaną akcję promocyjną nad morzem wydali tyle forsy, że na zabawę dla mieszkańców nie starczyło. Ważniejsze że oni sami się świetnie bawili nad morzem za nasze pieniądze.
Jedyną rzeczą, jaką UM jeszcze sfinansował, był sylwestrowy pokaz sztucznych ogni.
Na Wydziale Górniczym nie było świetlnego zegara z rokiem.
Przyszło bardzo mało ludzi (nie dziwię się), a wielu niezorientowanych widząc że plac świeci pustkami odchodziło rozczarowanych, nie czekając nawet na północ.

Oceniam, że w kulminacyjnym momencie, tzn o północy na placu była 1/3 tej liczby ludzi, co w latach poprzednich.
Na szczęście były znajome twarze

A jedna bardzo znajoma osoba zalęgła się pod choinką.

Z powodu braku "wodzireja" oraz zegara świetlnego, każdy musiał pilnować północy sam - a wiadomo z zegarkami bywa różnie. Więc nie było tego sympatycznego wspólnego odliczania, tylko kanonada korków w bardzo różnym czasie, każda grupka sobie, kiedy indziej. Totalny brak tego poczucia wspólnoty, który tak ceniłam co roku. Potem rozpoczął sie pokaz ogni, który w skrócie wyglądał tak:

Pokaz trwał niecałe 7 minut. Gdy sie skończył zawiedzione grupki  mieszkańców Gliwic rozeszły się tak jakoś chyłkiem, bez wzajemnego składania życzeń, plac szybko opustoszał.

Jedynie natura chciała nam choć troszeczkę wynagrodzić ten przykry zawód i przybieliła miasto świeżym, czyściutkim śniegiem, który nadał miastu bardziej uroczysty wygląd.

Jak zwykle zdjęcia na placu robiła Ee