Gliwickie Metamorfozy"  Stowarzyszenie na Rzecz Dziedzictwa Kulturowego Gliwic

 

MONK FRYSTON

 

- Gliwiczanie odwiedzili

 

   www.gliwiczanie.pl

 

 

Tym razem zaniosło mnie do Monk Fryston w Wielkiej Brytanii. Jest to mała wieś w Selby dzielnicy North Yorkshire. Według spisu ludności z roku 2001 w Wielkiej Brytanii liczba ludności Monk Fryston wynosiła 858. Tak więc jak widać niezbyt wielka miejscowość, ale za to w spisie  Angielskiego Dziedzictwa Narodowo UNESCO znajduje się aż 15 budynków i obiektów z Monk Fryston, poczynając od kościoła św. Wilfrida, poprzez dworki po słupy milowe.
Jednym z obiektów na tej liście jest Monk Fryston Hall, w którym miałam okazję nocować. 
 
 
 
Monk Fryston Hall stoi przy głównej drodze wiodącej przez wieś, trochę cofnięta od drogi - dojazd przez bramę ze stróżówką.
 

 
Ziemie we Fryston zostały w 1109 roku przekazane przez Arcybiskupa Yorku mnichom. Na terenie tym leżał zarówno kościół jak i dwór. Dwór prowadzili jako dom zakonny Benedyktyni z Opactwa Selby i był on siedzibą przedstawiciela Opactwa. Był on prawdopodobnie odpowiedzialny za kamieniołomy, w których wydobywano wysokiej jakości wapień magnezowy, z którego budowano Opactwo Selby. Jest wysoce prawdopodobne, że południowo-zachodni róg Monk Fryston Hall jest ocalałą resztką zabudowań klasztornych, z dwoma charakterystycznymi 13-to wiecznymi oknami. Ponad nimi znajduje się ozdoba w postaci koła z ornamentowym krzyżem. Głowna część budynku jest datowana na ok 1320 rok (niektóre źródła podają nawet wcześniejsze daty). Zachodnia część budynku pochodzi z przełomu 16 i 17 wieku, jakkolwiek okna zostały wymienione. W 1740 roku dwór był zniszczony. W czasie renowacji znaleziono naboje wystrzelone przez żołnierzy Cromwella. Po wielkim pożarze Opactwa Selby w 1906, znów rozkwitły kamieniołomy w Monk Fryston - potrzebny był kamień na odbudowe opactwa. (Obecnie kamieniołomy są zasypane - na ich miejscu jest boisko szkolne).
W 1680 roku posiadłość Monk Fryston Hall została kupiona przez rodzinę Hemsworth i pozostawała jej własnością do 1946 roku. Następnie sprzedaną ją na aukcji niejakiemu S.W. Tinsdale, i on właśnie utworzył tu hotel. Posiadłość jeszcze dwukrotnie zmieniała właściciela, ale każdy utrzymywał tu funkcjonujący hotel i tak jest do dzisiaj.
 
Hotel ten nigdy nie należał do żadnej sieci hotelowej - zawsze był prywatną własnością i prowadzi się go w sposób "rodzinny". Powoduje to, że atmosfera w hotelu jest niezwykła i niezapomniana. Każdy gość hotelowy czuje się jakby był gościem właściciela posiadłości i to gościem specjalnym. Służba jest na jego zawołanie w dowolnej chwili, nie ma szwedzkiego stołu na śniadanie, tylko zamawia się dania z menu - a uśmiechnięci kelnerzy co chwilę podchodzą dolewać kawę, pytać o dalsze dyspozycje i upewniać się że wszystko jest zgodne z naszymi oczekiwaniami. Nieważne, że bar (w bajecznie przepięknym "pokoju dębowym") jest czynny w określonych godzinach - w dowolnej chwili można poprosić o kawę czy drinka i natychmiast ktoś się zjawi z zamówieniem. Hall hotelowy to stylowy pokój w drewnie z kominkiem i skórzanymi starymi fotelami. Wszędzie w hotelu stoją zabytkowe meble - szafy, komody, stoliki. Pokoje są urządzone stylowo - łoża z baldachimami i tapicerowanymi zagłówkami. Chyba jedyna wada to zabytkowe okna - są to typowe dla Anglii okna jednoszybkowe, w starych cienkich drewnianych ramkach. Przy temperaturze na zewnątrz ok 6-7 stopni, w pokoju miałam może 3 stopnie więcej.... Ale gdy poskarżyłam się przy śniadaniu że zmarzłam, natychmiast wstawiono mi do pokoju elektryczny ogrzewacz powietrza.

 


 


 
 

Otoczenie dworu to było 66 akrów zaprojektowanych na ogród włoski z jeziorkiem i drewnianym mostkiem. W drugiej połowie 19-tego wieku, gdy posiadłość była własnością Mary i Beniamina Hemsworth, tereny wokół dworu były otwarte dla okolicznych mieszkańców, odbywały się tu różne imprezy, można tu było znaleźć labirynt, kryty basen, boisko do krykieta, salę koncertową, oranżerię a nawet mini - zoo.
Obecnie pozostał nieduży ale piękny park z jeziorem.
 
 
 
 
     
     
 
 
 
     
     
     
     
     
     
  Pozwiedzałam całą posiadłość i udałam się zwiedzać całe Monk Fryston (zajęło mi to jakieś 15 minut :))   
     
     
     
     
     
     
     
     
     
     
  Maleńkie, ale piękne i klimatyczne miejsce. Szczęśliwy naród, który najpierw był dość bogaty by taki miejsca powstały, a potem zniszczenia wojenne ominęły całą wyspę i takie miejsca ocalały....  
     
     
Po mieścinie łaziła i zdjęcia robiła: Ewa Hordyniak